Pół roku po wyroku w sprawie aborcji liczba aborcji nie spadła. „Nie chcę być żywą trumną dla płodu”
Jak wygląda rzeczywistość kobiet po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał aborcję z powodu ciężkich wad płodu za niezgodną z konstytucją? Od wyroku minęło pół roku. Dziś Parlamentarny Zespół Praw Kobiet oraz Parlamentarny Zespół ds. Praw Reprodukcyjnych o 12:00 zorganizował dwugodzinne spotkanie sejmowe w tej kwestii z lekarzami i działaczkami wspierającymi w aborcji.
Liczba aborcji nie spadła. Ale może wpływać na mniejsze bezpieczeństwo wykonania zabiegu
- Przyjęcie tego prawa nie zmieniło liczby aborcji. Naraziło tylko na szwank życie milionów Polek – mówił na spotkaniu doktor Maciej W. Socha, lekarz specjalista położnictwa i ginekologii, ginekologii onkologicznej, perinatologii . We wstrząsającym wystąpieniu opowiadał o sytuacjach swoich pacjentek. Pacjentek, u których wytwarzał się zespół stresu pourazowego w wyniku noszenia płodu, który jest skazany na natychmiastową śmierć tuż po urodzeniu, po miesiącach cierpienia. Opowiadał, że nie może im pomóc. Czuje bezsilność.
Zgłosiła się do niego pacjentka z płodem z przepukliną przeponową, przez którą płuca nie będą się rozwijały. Nawet jeśli zostaną mu podane sterydy, ten noworodek nigdy nie weźmie pierwszego oddechu. Udusi się. „Ale doktorze, ja nie chcę być żywą trumną dla tego płodu” – powiedziała lekarzowi.
Ta pacjentka zniknęła. Być może znalazła numer do Cioci Czesi albo Cioci Basi.
Zamożni pacjenci mogą wyjechać za granicę i przerwać ciążę. Ale pacjentki wykluczone komunikacyjne, z mniejszych miejscowości nie mają takiej szansy.
„ Jak mam gdzieś jechać, skoro wszyscy w mieście będą wiedzieli, że jadę? ” – pytała doktora Sochę inna pacjentka. W mniejszych społecznościach wszyscy o wszystkim wiedzą.
- Dla mnie jako dla lekarza ten wyrok jest druzgocący. To olbrzymi głaz do naszego ogródka. Pacjenci przestają zgłaszać się do lekarzy, przestają robić badania prenatalne, bo myślą, że to i tak nic nie da. Że to jest zakazane albo nieskuteczne. Jako lekarz mający pomagać pacjentkom, mam związane ręce. Ale nie ja jestem najważniejszy. Najważniejsze są pacjentki, których zdrowie i życie, także psychiczne, jest zagrożone.
- Liczba aborcji nie spadła i nie spadnie. Ale może to wpływać na mniejsze bezpieczeństwo wykonania tego zabiegu. Jest też spora grupa psychiatrów, którzy odmawiają pacjentkom rozmowy i zaświadczenia o tym, że ciąża zagraża zdrowiu i życiu. Po otrzymaniu tego zaświadczenia wcale nie jest łatwiej: zaczyna się poszukiwanie lekarza, który „się odważy” – chociaż to jest zupełnie podstawowe prawo. Może się okazać, że to już za późno na legalne zrobienie aborcji. Zdarzało się, że lekarz nie poinformował pacjentów o ciężkich wadach płodu, bo uznał, że i tak nic z tym nie można zrobić – co oczywiście jest niedopuszczalne. Zdarzały się pacjentki, które trafiały do nas w 25-26 tygodniu ciąży i są zmuszone donosić ciążę. Jedna z moich pacjentek urodziła i oddała dziecko do adopcji. To dziecko nie przeżyło. Jako zupełnie obca osoba była na pogrzebie swojego dziecka. Odbieranie kontroli, zmuszanie do donoszenia ciąży to tortury. Wprost, tortury.
Co z naszą wiedzą medyczną, której jako lekarze nie możemy wykorzystać?
- Lekarze są w pozycji, w której stają się katami, muszą dręczyć kobiety – mówił na spotkaniu doktor Grzegorz Pietras, specjalista ginekologii i położnictwa z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Jesteśmy świadkami dramatu. Musimy przyglądać się, jak rozwija się płód, który tuż po urodzeniu umrze. A nasze państwo umywa ręce.
Lekarz podkreślał, że duża część pacjentek znajdzie sposób, żeby tę ciążę przerwać. Będą szukały pokątnych miejsc lub wyjadą za granicę. Ale jest pandemia, podróże są utrudnione.
- Praktycznie w całej Europie aborcja jest dozwolona. Azja, Chiny, Australia... wszędzie rozumieją, że aborcja jest wyborem dla kobiety. Co z naszą wiedzą medyczną, której nie możemy wykorzystać?
Co więcej, klauzula sumienia doprowadza do kuriozalnych sytuacji – jeśli zostanie wprowadzona dla farmaceutów, kobiety stracą dostęp do antykoncepcji. W województwie podkarpackim nie ma ani jednego kontraktu na prowadzenie badań prenatalnych. Wynika to z nacisku władz na lekarzy, by podpisywali te klauzule.
- W przypadku ciąży pozamacicznej musimy powiedzieć pacjentce, że jeśli nie dokonamy aborcji, to nie tylko nie będzie dziecka, ale zagrozi to życiu matki. Ale jeśli ciąża pozamaciczna nie wywołuje krwawienia, to nie zagraża jej zdrowiu. Tyle że przy porodzie może umrzeć - mówi doktor Pietras.
- Pamiętam sytuację ciąży bliźniaczej, w której jeden płód nie miał serca, a drugi pompował za ich dwoje. Jeśli nie usunie się tego pierwszego, to ten drugi też umrze . Mamy wiedzę medyczną i powinniśmy pomagać zgodnie z aktualną wiedzą medyczną – a nie szukać wymówek, czy prawo nam pozwala pomagać, czy nie, i próbować je omijać.
Oczekiwanie na dziecko oczekiwaniem na śmierć dziecka
Kobiety, które do tej pory nie potrzebowały opieki psychiatry, trafiają do niego w okropnym stanie: są w ciąży z wadą letalną i nie mają wyboru – mówiła doktora Aleksandra Krasowska, specjalistka psychiatrii, założycielka inicjatywy Lekarze Kobietom . – Dla tych kobiet oczekiwanie na dziecko jest oczekiwaniem na śmierć dziecka. Kobiety są przerażone faktem, co się stanie, jak zaczną odczuwać ruchy płodu i zaczną konfrontować się z faktem, że dziecko nie przeżyje.
Rodziny takich kobiet są w głębokim kryzysie. Są skazane na to, żeby cierpieć, mimo że wiedzą, że medycyna zna możliwości, by im pomóc i skrócić cierpienie.
- Naszym zadaniem jako lekarzy jest wspieranie pacjentki w decyzji, którą podejmie w zgodzie ze sobą - mówiła doktora Krasowska. - Trafiają do mnie kobiety, dla których kontynuacja ciąży zagraża ich życiu – bo zdrowie już teraz jest zaburzone, więc tu wchodzi w grę życie. Pytanie – kiedy. Czy dzisiaj, jutro czy pojutrze. Częste są myśli samobójcze i rezygnacyjne. Depresja jest chorobą śmiertelną – i to jest aktualna wiedza medyczna. Do tego dochodzi społeczna bagatelizacja zdrowia psychicznego. Osoby, które nie mają w tym zakresie żadnych kompetencji, nie powinny się na ten temat wypowiadać i mówić, że depresja to po prostu taki smutek.
Bez zdrowia psychicznego nie ma zdrowia jako całości. Nie ma życia. Zdrowie psychiczne to nie jest żadna furtka ani wymówką – to normalny element zdrowia.
- Jesteśmy lekarzami, a zdrowie psychiczne także jest elementem medycyny – mówiła specjalistka psychiatrii. – Zagrożenie zdrowia to także zagrożenie zdrowia psychicznego. Obecnie to prawo doprowadza do pogorszenia zdrowia kobiet. Kobiety czują, że zostają pozostawione same sobie.
- Pokoje do wypłakania to nie jest żadne rozwiązanie z perspektywy współczesnej wiedzy psychiatrycznej. Mówi się o pomocy psychologicznej dla tych kobiet – gdzie ona jest? Kolejka do lekarza-psychologa w jednostce, którą kieruję, wynosi ok. 2 lat. To 2 lata za długo. Ta sytuacja zagraża życiu i zdrowiu w sposób, który moim zdaniem nie budzi wątpliwości.
W tym momencie Wanda Nowicka, przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet, zapytała: Czy pani wie, co się wydarzyło z pacjentkami, którym pani wystawiła zaświadczenie? Czy udaje im się przerwać ciążę w publicznej ochronie zdrowia?
- Owszem, te kobiety, z którymi rozmawiałam, znalazły miejsca, a cała procedura się odbyła – odpowiedziała lekarka. – Natomiast zwykle jest to okupione olbrzymim stresem, cierpieniem. Czasem muszą przejechać połowę Polski, żeby znaleźć takiego lekarza. To jest traumatyzacja tych kobiet i narażanie ich na niebezpieczeństwo. A to niebezpieczeństwo może się skończyć tylko w jeden sposób: w końcu ktoś umrze.
Lekarze powinni minimalizować ryzyko, a nie czekać, aż kobieta będzie się wykrwawiać
W drugiej części posiedzenia wypowiadały się działaczki i aktywistki.
- Wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest nieludzki, niesprawiedliwy. Ale jest i aberracją w XXI wieku. Nie zapewnia nam się czegoś, co na całym świecie jest oczywiste – rozpoczęła Kamila Ferenc, prawniczka z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny .
- Nam się należy aborcja za darmo, w lokalnym szpitalu, jak najszybciej. Jako procedura medyczna. Aborcja w tej chwili jest regulowana przez Kodeks Karny. Rzecz tak intymna i prywatna nie powinna być w regulacji prawno-karnej.
- Pani Ula była w ciąży z bliźniakami syjamskimi, których nie można rozdzielić. Ciąża zagrażała życiu kobiety, ale nie zdecydowano się jej przerwać. „Lepiej dla pani, jeśli ciąża szybko obumrze” – usłyszała. Bo jeśli ciąża zacznie się rozwijać, czekać ją będzie cesarskie cięcie, co grozi uszkodzeniem macicy i krwotokiem wewnętrznym. W sytuacji Uli lekarze rozłożyli ręce. A lekarze powinni minimalizować ryzyko, a nie czekać, aż kobieta będzie się wykrwawiać.
- Pani Edyta zaszła w ciążę po operacji tętniaka. Lekarz uznał, że ciąża nie jest dla niej zagrożeniem – ale może nie przeżyć porodu.
- Można mnożyć te przykłady – Federa zna ich bardzo wiele z codziennej działalności – zakończyła Kamila Ferenc.