Wyciągnięto słowa Lecha Kaczyńskiego stojące w jednoznacznej sprzeczności z ostatnią decyzją PiS-u. Co zrobi władza?
-
36 senatorów Prawa i Sprawiedliwości nie poparło projektu Lewicy w sprawie upamiętnienia rewolucji 1905 roku
-
Politycy PiS po raz kolejny mówią o "neobolszewizmie"
-
O wadze ruchu przed ponad dekadą mówił jednak sam Lech Kaczyński
Za nami głosowanie Senatu " w sprawie upamiętnienia rewolucji 1905 roku oraz poprzedzającego ją zrywu polskich robotników w walce z carskim zaborcą ". Jego wyniki z niejaką perfekcją obrazują pękniecie, jakie obserwujemy na polskiej scenie politycznej.
Jak wskazuje OKO.press, za przyjęciem uchwały głosowali senatorowie Koalicji Obywatelskiej (od głosu wstrzymał się Andrzej Kobiak; Antoni Mężydło był przeciw), niezależni, PSL oraz członkowie klubu, który zainicjował projekt – Lewicy. Przeciw zagłosowało 37 senatorów Prawa i Sprawiedliwości.
PiS przeciw upamiętnieniu rewolucji
W tekście uchwały senatorowie wskazywali, że rewolucja "była zrywem społeczeństwa w obronie wartości narodowych i praw społecznych, zwróciła się przeciwko carskiemu absolutyzmowi oraz wyzyskowi ze strony kapitalistów i obszarników" .
Zaznaczono ponadto, że zainicjowane przez ówczesną lewicę wydarzenia "miały charakter niepodległościowy i społeczny, a zwalczały je środowiska endeckie, obszarników i kapitalistów" .
Sprawę zdecydowanie inaczej widzieli najwyraźniej członkowie klubu PiS.
Dmowski kontra Piłsudski
Warto pamiętać, że wspomniana rewolucja nie dotyczyła jedynie polskich ziemi. W naszym kraju zaistniała przede wszystkim dzięki zarządzanej przez Józefa Piłsudskiego Polskiej Partii Socjalistycznej . "W takiej chwili, kiedy przewrót jest możliwy, my milczymy i sami dobijamy kwestię polską. Nam milczeć teraz nie wolno!", mówił wówczas cytowany przez OKO.press przyszły marszałek, dodając, że gdy społeczeństwo jest bierne i polega na zrządzeniach losu, a nie na własnych działaniach, żadna zmiana nie ma prawa bytu.
Za początek rewolucji uznawany jest 13 listopada 1904 roku, gdy na placu Grzybowskim w Warszawie bojówki PPS walczyły z wojskiem i policją.
Wspomniany serwis przypomina, że przeciwko rewolucji opowiedzieli się nacjonaliści, na czele z Romanem Dmowskim , wielbionym dziś przez Prawo i Sprawiedliwość. Obóz uważał, że największym zagrożeniem dla Polski są Niemcy, zamierzając przy tym współpracować z carską Rosją. Walka o niepodległość upadła m.in dzięki zarządzanej przez Dmowskiego narodowej demokracji. Liczbę ofiar rewolucji szacuje się na około 1000.
Lech Kaczyński widział to inaczej?
Wspominając upamiętnienie rewolucji z 1905 roku, politycy PiS mówią dziś o neobolszewizmie . Określenie to z wolna wyrasta na ulubiony straszak obozu rządzącego.
Wagę wydarzeń podkreślał jednak sam Lech Kaczyński . W 2009 roku wspominał je obok wielkich narodowych zrywów, jak choćby wojny w obronie Konstytucji 3 Maja, powstania styczniowego czy listopadowego.
W roku 2008 ówczesny prezydent pisał: Jeżeli ktoś zna historię Polski, tych 123 lat, to wie, że była to historia walki, konspiracji, powstań, znów konspiracji, że mieliśmy trzy wielkie powstania narodowe, że mieliśmy epopeję związaną z osobą Napoleona, że mieliśmy także mniejsze powstania w roku 1846 i 1848, że rewolucja lat 1905-07 była na raz rewolucją społeczną i powstaniem narodowym . Walka więc nie ustawała .
źródło: OKO.press / Twitter / prezydent.pl