Zarząd LOT-u tnie pensje. Wszystkim, tylko nie sobie
Taki obrót sprawy budzi kontrowersje wśród personelu linii. Uważają oni, że takie postawienie sprawy jest zwyczajnie nieuczciwe i oznacza dla nich olbrzymie problemy finansowe. Zarząd odpowiada na zarzuty tłumacząc, że pensje obniżyć może im jedynie minister właściwy do spraw aktywów państwowych. Jednak samemu ministrowi, Jackowi Sasinowi wcale nie śpieszno do obniżania wypłat kierownictwu linii.
LOT na zakręcie
Obniżki miałyby wynieść odpowiednio 66% dla pilotów i 50% dla reszty personelu pokładowego. Jednak w przypadku tych drugich granicą byłaby po prostu pensja minimalna, przez co większa obniżka jest niemożliwa. Warto zauważyć, że propozycja kierownictwa linii przewiduje, że nawet po powrocie linii do normalności, płace pozostałyby dalej obniżone. Miałoby to trwać aż do 2023 roku.
Nierówność w traktowaniu nie jest jednak jedynym zarzutem jaki formułują związki zawodowe pod adresem propozycji zarządu. Padają również oskarżenia o to, że propozycje mogą doprowadzić do poważnych konfliktów wewnątrz załogi. - Ludzie będą wyrywali sobie z gardeł każdą godzinę nalotu dającą zarobić - komentuje Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego. Zdaniem związku linie chcą wykorzystać pandemię by obniżyć normy czasu pracy i wypoczynku załóg. - To obniży bezpieczeństwo operacji lotniczych - alarmuje. Według ZZPPiL utrzymanie miejsc pracy za wszelką cenę to "PR-owy kit".
Pracownicy LOTu w rozmowie z Gazetą Wyborczą mówią, że czują się zdradzeni przez kierownictwo. Ich zdaniem akcja "Lot do domu" wymagała od personelu "wielkiego ryzyka i poświęceń" - Lataliśmy, łamiąc przepisy o czasie pracy, i nie prosiliśmy o dodatkową gratyfikację. A teraz ze strony firmy takie podziękowanie - mówi Agnieszka Szelągowska ze Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.
Źródło: Gazeta Wyborcza