Łapanka pod gejowskimi klubami w Krakowie. Jedna osoba z zagrożeniem życia trafiła do szpitala
Od lat osoby ze społeczności LGBT padają ofiarami przemocy z nienawiści. Wyzwiska, szykany, prześladowania, a nawet pobicia to przykra codzienność wielu osób, które nie spełniają oczekiwań homofobów. W Krakowie doszło do skandalicznego incydentu. Grupa mężczyzn z kijami brutalnie pobiła parę stojącą pod barem dla nieheteroseksualnej społeczności. Powodem ataku był rzekomy homoseksualizm mężczyzny. Okazało się jednak, że na miejscu bawił się ze swoją dziewczyną.
Kraków. Ofiara ataku z ranami głowy walczy o zdrowie w szpitalu
Gazeta Wyborcza informuje, że w wyniku ataku, pobity ma liczne rany głowy. Rozcięta skroń, guzy oraz poważny uraz sprawił, że obecnie przebywa on pod opieką jednej z placówek ratunkowych. - Była piąta rano. W pięcioosobowej grupie staliśmy pod klubem na ulicy Filipa. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Wielu z nas było kolorowo ubranych, tego wieczora byliśmy na wernisażu. Kątem oka zauważyłam, że idzie w naszym kierunku dwóch mężczyzn z kijami - wyjaśnia partnerka pokrzywdzonego w rozmowie z Wyborczą.
Rozmówczyni wskazuje, że interwencja funkcjonariuszy policji nie spełniła ich oczekiwań. - Rozmowa była trudna. Spisali nas, ale na miejscu nie chcieli przyjąć zawiadomienia. Mówili, że Tomek jest pijany. Wracaliśmy z wernisażu, może wypiliśmy ze trzy drinki, ale do bycia pijanym było nam bardzo daleko. Zaproponowaliśmy, żeby zbadali Tomka alkomatem, ale odmówili - wyjaśnia kobieta dla Gazety Wyborczej.
O komentarz w tej sprawie poproszono przedstawicieli policji. Gazeta Wyborcza otrzymała stanowisko rzecznika prasowego małopolskiej policji. - To pobity nie chciał złożyć na miejscu formalnego zawiadomienia. Był pod wpływem alkoholu i sam się do tego przyznał. Mówił, że musi jechać do szpitala. Został pouczony, że w najbliższych dniach powinien przyjść na posterunek i złożyć zawiadomienie. - wskazuje funkcjonariusz.
Gleń dodaje, że w Krakowie każdej nocy policja otrzymuje kilkanaście zgłoszeń w sprawie podobnych awantur. - W Krakowie co noc mamy kilkanaście zgłoszeń o pijackich awanturach, nie z każdej takiej interwencji robimy dochodzenie. W tym wypadku jednak sprawie zostanie nadany dalszy bieg, bo jeśli dwóch mężczyzn okłada kijami trzeciego, to takie rzeczy ściga się z urzędu. Jeśli poszkodowany sam nie przyjdzie, zostanie wezwany - tłumaczył przedstawiciel małopolskiej policji.
Źródło: [Gazeta Wyborcza]