Dotarliśmy do kobiety zrzuconej ze schodów kościoła na proteście. Jej relacja oburza, doszło do niewyobrażalnych scen
Policja skutecznie blokuje schody do kościoła na Krakowskim Przedmieściu. Są już ofiary owej "blokady".
Protest pod kościołem św. Krzyża w Warszawie
Dzisiejszy plan Strajku Kobiet zakładał demonstracje w kościołach - zakłócanie mszy św., wrzucanie do koszyków ofiarnych przygotowanych przez Strajk Kobiet banknotów z napisami "W imię Matki, Córki i Umiłowanej Siostry" oraz "Wara od Kobiet", a także spontaniczne akcje przed świątyniami. Ponownie symbolem protestujących i walki z partią rządzącą, a także kością niezgody między frakcjami stał się kościół pw. św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
Podobnie jak latem, kiedy na pomniku Chrystusa zawisła tęcza LGBT, tak i teraz świątynię otoczył kordon policjantów gotowych do zduszenia protestów. Wokół kościoła zebrał się spontaniczny tłum demonstrantów, którzy stanęli naprzeciw przeciwników aborcji i starali się zagłuszyć i modlitwy i śpiewy. Z głośników poleciało "Last Christmas", pojawiły się również krzyki "Maryja szłaby z nami!".
W tłum policjantów otaczający wejście do kościoła św. Krzyża wmieszała się przedstawicielka organizacji "Polskie Babcie", a także działaczka Zielonych, Angelika Domańska, Włodzimierz Ciejka z Komitetu Obrony Demokracji, Adam Wiśniewski z Wolnych Mediów oraz fotoreporterka Marta Bogdanowicz, jak pisze na swoim Twitterze dziennikarz Krzysztof Boczek.
Na schodach stał również to jeden prezes Marszu Niepodległości, Robert Bąkiewicz. Nie miał na nosie i ustach maseczki i mimo nawoływań ze strony tłumu i zgromadzonych wokół niego ludzi, a także policji, nie zakładał jej. Policjanci w pewnym momencie zrezygnowali, twierdząc, że sprawa nie jest najwyraźniej warta świeczki.
Około godziny 14:00 pod kościołem dochodzi do szarpaniny. Jak przekazała nam poszkodowana Angelika Domańska, którą zrzucono ze schodów, szarpało ją dwóch mężczyzn, a jednym z nich był wspomniany wcześniej Robert Bąkiewicz. Pchała ją również nieznana kobieta w niebieskim płaszczu. Jak twierdzi poszkodowana, policjanci twierdzili, że sami nie mogą jej znieść ze schodów. Nie wiadomo, dlaczego policja nie zareagowała - funkcjonariusze twierdzili, że działo się zbyt dużo naraz i nie podjęli próby pomocy szarpanej i bitej kobiecie. Z słów Domańskiej wynika, że nie zadzwonili nawet po ambulans.
Na miejscu była również posłanka Urszula Zielińska z Zielonych. To ona najpierw dopytywała się o powody braku reakcji ze strony policji, a potem przyprowadziła ze sobą świadków zdarzenia, których funkcjonariusze spisali i poprosili, by ci zgłosili się na komendę, po tym jak na komendzie zjawi się chcąca złożyć zeznania Angelika Domańska. Jak ogłasza poszkodowana - sprawa na pewno trafi na drogę prawną.
Domańskiej na szczęście nic się nie stało, choć początkowo sytuacja nie wyglądała różowo - jak podaje "Gazeta Wyborcza", kobieta po szarpaninie i zrzuceniu ze schodów nie mogła wstać, drżała i była w szoku. Wkrótce przyjechał po nią ambulans i zabrał do szpitala, gdzie sprawdził, czy działaczka nie ma większych obrażeń ciała - okazało się, że nie doznała żadnych złamań i poważniejszych uszkodzeń ciała.
Posłanka Zielińska została jeszcze przy policjantach, oczekując wylegitymowania sprawców zdarzenia. Kobieta w niebieskim płaszczu oddaliła się już jednak od zgromadzenia, na miejscu pozostali jedynie uczestniczący w szarpaninie mężczyźni.
Nie tylko Domańska ucierpiała
Podczas starć z przedstawicielami Marszu Niepodległości i policjantami ucierpiała nie tylko Angelika Domańska - mowa właściwie o wszystkich ludziach, którzy przebywali na schodach, nagrywali wydarzenia lub je fotografowali, a także protestowali. Pani Kasia z "Polskich Babć" została najpierw przewrócona, a potem wyniesiona z tłumu przez działaczy narodowych po dyskusjach z policjantami. Według informacji Krzysztofa Boczka wyniesieni zostali również inni protestujący i nagrywający wydarzenia przebywający wcześniej na schodach.
Innym przykładem brutalnych działań przy kościele św. Krzyża było wyprowadzenie dziennikarza Onetu, Bartłomieja Bublewicza , które zostało nagrane przez towarzyszącego mu operatora.
Oburzenie budził brak reakcji policji wobec Roberta Bąkiewicza, który przez cały czas trwania protestu nie zakładał maski. Tłum zgromadzony naprzeciw kościoła krzyczał "Załóż maskę", Bąkiewicz jednak nie reagował, podobnie jak nie reagowała policja.
Protesty trwają wciąż w całej Polsce - nie wiadomo, ile osób w ich trakcie ucierpi.
źródło: [Twitter.com/Bacon227][warszawa.wyborcza.pl]