Sędzia umorzył sprawę kontrowersyjnego księdza. Bo był u niego po kolędzie
Akt oskarżenia w ubiegłym roku wystosowała Prokuratura Rejonowa Wrocław-Stare Miasto. Chodzi o słowa byłego księdza Jacka Międlara, które mężczyzna opublikował na YouTubie.
Jak przypomina "Wyborcza", zdaniem prokuratora Międlar pochwalał czyn terrorysty z Christchurch Brentona Tarranta, który zamordował 51 wychodzących z meczetu muzułmanów.
Na wspomnianym nagraniu Międlar mówi: "Brenton miał troszeczkę prawo do tego, żeby tak się zachować. Dlaczego? Bo postrzegł, w jakim kierunku idzie ten rzekomo cywilizowany świat". I dalej: "Należy mordować w obronie białej rasy i cywilizacji łacińskich tych konkretnych najeźdźców, którzy nam zagrażają".
Jacek Międlar uniknie kary?
Wszystko wskazuje na to, że były duchowny może uniknąć kary za swoje słowa. Jak podaje "Wyborcza", sędzia Mariusz Wiązek, który został wyznaczony do rozpoznania sprawy, właśnie przychylił się bowiem do wniosku mecenasa Jarosława Litwina, znanego pełnomocnika narodowców, o jej umorzeniu. Według informacji dziennika sędzia Wiązek uważa, że słowa Międlara zostały wyrwane z kontekstu oraz że mężczyzna "w żadnym miejscu swojego wystąpienia nie pochwalał czynu zabójcy Brentona Tarranta i nie nawoływał do zabójstw z motywów rasowych".
Warto dodać, że wyznaczony do prowadzenia sprawy sędzia od początku nie chciał jej przyjąć. Jak twierdził, Jacek Międlar, jeszcze za czasów, gdy był księdzem, odwiedził jego dom podczas wizyty duszpasterskiej. Wniosek sędziego Wiązka jednak odrzucono. Wiązek sprawę poprowadził. Jego praca budzi jednak pewne wątpliwości.
"Sędzia Wiązek sprawę umorzył bez przeprowadzenia przewodu, wysłuchania świadków, czy powołania biegłych do oceny słów oskarżonego", czytamy na stronie internetowej dziennika. Zdaniem dziennikarzy w uzasadnieniu swojej decyzji słowa Wiązka nie brzmią, jakby były napisane przez niezawisłego sędziego, a raczej przez obrońcę Międlara.
Prokuratura zapowiedziała, że odwoła się od decyzji.