Hartman: Tęczowa Matka Boska uniewinniona!
Sąd Rejonowy w Płocku, po burzliwym procesie, uniewinnił oskarżone Joannę Gzyrę-Iskandar, Elżbietę Podleśną i Annę Prus, które w reakcji na homofobiczną dekorację Grobu Pańskiego (wiosną 2019 r.) w płockim kościele św. Dominika rozlepiały wokół tego kościoła naklejki z wizerunkiem Matki Boskiej i Dzieciątka Jezus w tęczowej aureoli. Panie wysłuchały wyroku płacząc ze wzruszenia. Bo wygrała normalność i prawo, a przegrała homofobiczna agresja i fanatyzm religijny.Wyrok płockiego sądu, wydany przez sędzię Agnieszkę Warchoł, jest przełomowy. Zwłaszcza w czasach, gdy sądy podlegają brutalnej presji politycznej, a każdy niepokorny sędzia musi się liczyć z represjami. Słowa sędzi Warchoł brzmią w tych warunkach jak wyzwanie rzucone klerykalno-nacjonalistycznej, autorytarnej władzy przez obrończynię prawa i fundamentalnych zasad ustroju państwa oraz moralności publicznej.
Ponad półgodzinne ustne uzasadnienie wyroku, jakie przestawiła sędzia Warchoł, przejdzie do historii polskiego wymiaru sprawiedliwości w czasach pogardy dla prawa. Prostym i dobitnym językiem sędzia wyjaśniła wszystkie pułapki językowe i emocjonalne, które czyhają na każdego, kto wyobraża sobie, że dowolna trawestacja symboliki czy ikonografii katolickiej jest niebezpiecznym zamachem na porządek społeczny i naruszeniem jakiegoś niby to świętego prawa Kościoła do nietykalności i czci. Każdy katolik spodziewający się wyroku skazującego w tej sprawie – jeśli tylko ma w sobie odrobinę uczciwości intelektualnej – zmieni zdanie po wysłuchaniu uzasadnienia wyroku sędzi Warchoł. Niestety, to nie ludzie uczciwi mają z tą sprawą do czynienia. Ataki na sędzię już się zaczęły, a apelacja jest właściwie pewna. Sprawa będzie miała dalszy ciąg.
Istota uzasadnienia wyroku tkwi w tym, że – jak wskazał sąd – oskarżone nie miały zamiaru obrazić uczuć katolików, albowiem ich zamiar był zupełnie inny: sprzeciwić się dyskryminującemu stosunkowi niektórych duchownych do osób LGBT. Oskarżone nie miały też zamiaru obrażać wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej. Tymczasem obraza uczuć religijnych musi być, jak stwierdza wyrok Sądu Najwyższego z dnia 7.05.2008 roku, działaniem zamierzonym, mającym na celu obrażenie wierzących lub znieważenie przedmiotu czci religijnej. Co więcej, obraźliwy charakter działania sprawcy musi być uznawany za takowy przez ogół wyznawców, a nie tylko pojedyncze osoby. Prawo chroni tu bowiem wspólnotę religijną (przed ewentualną dyskryminacją), a pochodnie jednostkę przed odczuwaniem poniżenia. Ponadto w uzasadnieniu wyroku sędzia podkreśliła, że choć forma protestu być może przekracza granice dobrego smaku, to jednak sam protest nie był żadnym wulgarnym ekscesem, lecz sposobem zabrania głosu w ważnej kwestii i ważnym interesie publicznym, jakim jest obrona osób LGBT przez dyskryminacją.
Sędzia powołała się na liczne pisma, jakie otrzymała od katechetów, a nawet księży, mówiące o tym, że nie wizerunek Matki Boskiej w tęczowej aureoli nie obraża ich uczyć ani też, w ich pojęciu, nie znieważa samej osoby świętej. Ich zdaniem taki wizerunek ma „dać do myślenia, że osoby nieheteronomatywne mają prawo należeć do wspólnoty Kościoła”. Widać z tego, że warto pisać listy do sądów. Swoją drogą sędzia Warchoł mocno mnie zaskoczyła kilkakrotnie powołując się na katechizm i doktryny katolickie. To niepotrzebne dowartościowywanie zupełnie nieistotnych z prawnego punktu widzenia dokumentów. Dla oceny czynu oskarżonych poglądy panów biskupów na osoby LGBT doprawdy nie mają znaczenia. Liczą się fakty, a faktem jest, że w kościele św. Dominika w Płocku obrażano te osoby, co wzbudziło ich słuszny sprzeciw.
Moim zdaniem, oskarżyciele przegrali sprawę jeszcze z innych powodów, o których nie wspomniano w uzasadnieniu wyroku. Po pierwsze tęczowe aureole od stuleci istnieją w ikonografii katolickiej, łącznie z wizerunkami Matki Boskiej. I nic się nie da z tym zrobić. Gdyby tęcza obrażała i znieważała – trzeba by za obraźliwe uznać rozliczne dzieła sztuki sakralnej; fakt, że w tym przypadku tęcza była „cytowaniem” flagi nie ma tu większego znaczenia, bo flaga LGBT sama w sobie jest cytatem biblijnego symbolu. Po drugie – i ważniejsze – działanie aktywistek miało charakter polemiki wewnątrzkościelnej. To był protest katoliczek przeciwko homofobii w ich Kościele. Ta intencja jest zupełnie jasna w świetle wielu wypowiedzi autorek akcji, które pragną, aby ich Kościół, podobnie jak ma to miejsce w innych krajach, otworzył się na osoby LGBT, zaprzestając ich poniżania i dyskryminowania. W spory wewnątrzreligijne sądy powszechne ingerować wszelako nie mogą.
Nie jestem katolikiem i nie widzę żadnego powodu, aby namawiać Kościół katolicki do zmiany stanowiska w jakiejkolwiek sprawie. Interesuje mnie wyłącznie odpowiedzialność karna przestępców w sutannach, a nie ich poglądy. Znam jednakże tyle o ile katolicyzm i jego kulturowy kontekst. Nie wydaje mi się, aby w zwalczaniu homofobii można było liczyć na poparcie św. Marii. Jeśli faktycznie żyła przed dwoma tysiącami lat w Izraelu taka osoba, matka natchnionego kaznodziei, a więc zapewne bardzo pobożna Żydówka, to z wielkim prawdopodobieństwem można przyjąć, że jej stosunek do homoseksualności nie różnił się specjalnie od tego, z jakim obnoszą się polscy biskupi. Nie ma więc co liczyć na jej wstawiennictwo w tej materii. Jednak dla publicznego i państwowego wymiaru sprawy nie ma to (na szczęście) żadnego znaczenia. Generalnie: brawo sędzia Warchoł!