Szumlewicz obnaża paradoksy kościoła. "Bezbożnik" to książka nie tylko dla ateistów
Czy to oznacza, że "Bezbożnik" trafić może jedynie do wojującego ateisty, chcącego zabetonować swoje poglądy? Wręcz przeciwnie. To nie "Bóg Urojony", pochylający się nad najmniejszymi niuansami historii wiary, a jak już wspominałam drobna, acz nasycona treścią mini-encyklopiedia podstaw katolickiego systemu wartości, z dokładnym wytłuszczeniem jego problemów i arbitralnego wpływu na rzeczywistość polityczno-społeczną. Celem zobrazowania korzyści, jakie nieść może lektura, wspomnę o własnym doświadczeniu - dopiero dzięki niej uświadomiłam sobie rolę kościoła w kształtowaniu polityki społecznej, zasadzonej na fundamencie rodziny, pełniącej rolę pierwszej, domyślnej instytucji, rozwiązywania konfliktów. Właśnie familiaryzm stać może za intrygującym mnie szokiem kulturowym, doznawanym przez niektórych Polaków w Norwegii, stykających się z tamtejszym Barnevernet.
Interesujący mnie wątek jest jednym z wielu, poruszonych w ponad 30 rozdziałach. Myślę, że każdy znajdzie w nich nową informację, wzbogacającą jego stosunek do instytucji kościoła w Polsce. Nawet, jeśli jest gorliwym katolikiem - trening intelektualny i konfrontacja z ciemną stroną wspólnoty powinna go przecież w wierze umocnić.
Tym samym doceniam przystępność i prostotę "książeczki", oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Polecam ją wierzącym, wątpiącym, szukającym, jak i zdecydowanie religii nieuznającym.
Piotr Szumlewicz, kiedy już podejmuje temat polskiego kościoła, nie bierze jeńców. Swoją najnowszą publikację "Bezbożnik. Przeciwko władzy religii", sam autor nazywa pieszczotliwie "książeczką", i choć w rzeczy samej, rozmiarowo daleko jej do opasłego tomiszcza, to odpowiada na wszystkie podstawowe pytania, pojawiające się w naszej świadomości. Mówię tu zarówno o ateistach, jak i osobach wierzących.
Na nieco ponad 140 stronach znajdujemy esencję często niewypowiedzianych lęków, targających wiernymi nie tylko kościoła katolickiego. Niektóre z wątpliwości, czy niekonsekwencji zapisanych w świętych księgach, pozostają bowiem uniwersalne dla niemalże każdej religii. Jednocześnie jednak Szumlewicz z precyzją obnaża paradoksy właściwe polskiemu kościołowi, powołując się w obszernych przypisach na badania. Dzięki temu nawet najlepiej oczytany antyklerykał, otrzymuje szansę na rzetelny "brief" przed potencjalnym, światopoglądowym starciem.
O niejednorodnej figurze odbiorcy książki, jej autor wspomina zresztą już na samym początku. - Nawet jeśli nie przekonam was do swoich racji, liczę, że zgodzicie się na ten eksperyment myślowy, niezależnie od tego czy jesteście osobami wierzącymi, czy nie - pisze Szumlewicz, który mimo że kojarzony jest w pierwszej kolejności ze swoją działalnością związkową, nie od dziś krytykuje kościół. Pamiętam, że widok jego zbioru rozmów "Ojciec nieświęty" na półce w księgarni był pierwszą sytuacją w moim młodzieńczym życiu, gdy publicznie, poza ścianami mojego świeckiego domu natknęłam się na obraz Jana Pawła II inny, niż domorosła, przedwczesna beatyfikacja.