Dziennikarz Paweł Żuchowski opisał spotkanie z ks. Dymerem. „Nie jestem ofiarą, ale mogłem być”
Paweł Żuchowski przedstawił szczegóły swego spotkania sprzed lat ze zmarłym księdzem Andrzejem Dymerem, oskarżanym o wykorzystywanie nieletnich. „Nie jestem ofiarą, ale mogłem być”, wspomina współpracownik radia RMF FM.
Ksiądz Andrzej Dymer, niechlubny bohater najdłuższego procesu w historii Kościoła katolickiego, zmarł z powodu ciężkiej choroby, przekazali dziś przedstawiciele Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej.
Choć szczecińscy hierarchowie, którym podlegał duchowny, mieli wiedzieć o procederze przemocowym od 1995 roku, śledztwo zostało wszczęte dopiero w roku 2008 roku. Oskarżany o pedofilię kapłan nie dożył końca sprawy.
O pokrzywdzonych przez Dymera osobach powiedziano wiele. Do głosu doszedł również Paweł Żuchowski, niedoszła ofiara księdza.
Paweł Żuchowski: „Miałem niecałe 19 lat”
Rzecz wydarzyła się przed przeszło dwudziestoma laty. Lata 90. Już mówiło się o księdzu, rozpoczyna korespondent radia RMF FM w Stanach Zjednoczonych.
Dziennikarz pracował wówczas w należącym do Archidiecezji radiu, do którego, jak wspomina Żuchowski, przychodziło wielu duchownych. Autor wpisu zaznacza, że ksiądz Dymer „zawsze musiał tak przejść, by się otrzeć, przejechać ręką po plecach czy brzuchu”.
Pewnego wieczora oskarżany o czyny pedofilskie duchowny przyszedł do studia. Niby po jakąś płytę, wskazuje Żuchowski. Szafa z CD stała za prowadzącym program. Ten durny uśmiech pamiętam do dziś, dodaje.
Wobec późnej pory w radiu przebywała wówczas jedynie pracująca na zlokalizowanej na parterze dyżurce starsza pani. Prowadziłem program. Miałem słuchawki na uszach. Po wyłączeniu mikrofonu w pewnym momencie poczułem rękę na ramieniu, wskazuje korespondent RMF FM.
Dziennikarz zaznacza kolejno, że bynajmniej nie było to jedynie „takie ot dotknięcie”. Na konsolecie mieliśmy antynapadowy przycisk, jego uruchomienie wzywało firmę ochroniarską, dodaje.
Żuchowski rozkazał Dymerowi wyjść, wskazując, że w przeciwnym razie wezwie ochronę. Wyszedł. Miałem niecałe 19 lat, zaznacza. W opublikowanym na Twitterze opisie dodaje: Nie jestem ofiarą, ale mogłem być.
Żuchowski zapewnia, że śmierć oskarżanego o pedofilię księdza bynajmniej nie kończy sprawy. Są jeszcze ci, którzy byli głusi. Żyje arcybiskup Dzięga, który wiedząc o sprawie, nawet go awansował, pisze dziennikarz.
Śmierć księdza Dymera nie kończy sprawy. Są jeszcze ci, którzy byli głusi. Żyje arcybiskup Dzięga, który wiedząc o sprawie nawet go awansował, biskup senior Kruszyłowicz. Napisałem to wczoraj wieczorem w notatniku. Dziś miałem to opublikować. Nie jestem ofiarą ale mogłem być. pic.twitter.com/YYRmA7ZXWp
— Paweł Żuchowski (@p_zuchowski) February 16, 2021
źródło: Twitter
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
- Złotoryja. Bezdomni podczas mszy zaczęli spożywać trunki wysokoprocentowe. Konieczna była interwencja policji
- Zaczyna się czas składania rozliczeń PIT 2020. Pojawiły się nowe nowe ulgi podatkowe związane z pandemią COVID-19
- Rodzice i psycholodzy walczą o usunięcie plakatów antyaborcyjnych. Mają wywołują u dzieci groźne traumy