Wiadomosci.Goniec.pl > Polska > Śpiewak: Polska - kraj patopracy
Jan Śpiewak
Jan Śpiewak 19.03.2022 08:41

Śpiewak: Polska - kraj patopracy

ŚPIEWNIK ŚPIEWAKA CYKL JANA ŚPIEWAKA DLA WTV
ARKADIUSZ ZIOLEK/East News

Święta pracy 1 maja praktycznie w Polsce nikt nie obchodzi. Nie tylko dlatego, że panuje pandemia. Niewielu w Polsce ma powody do świętowania. Praca w Polsce zbyt często przypomina pańszczyznę w folwarku. Praca w Polsce jest niskopłatna i nie daje poczucia bezpieczeństwa. Pracodawcy, którzy po prostu respektują zapisy kodeksu pracy, wyrastają do rangi bohaterów.

Co możemy w tej sytuacji zrobić? Najlepiej byłoby całkowicie zmienić model rozwoju polskiej gospodarki i mentalność pracodwaców. To jednak zadanie niesłychanie trudne i na lata. Możemy jednak zrobić kilka rzeczy, które powinny być na wyciągniecie ręki. Przede wszystkim w Polsce trzeba zacząć przestrzegać prawa. W Polsce prawo prawo jest jak pajęczyna - bąk się przebije ugrzęźnie muszyna. To się musi zmienić. Umowa o pracę powinna być absolutnym standardem. Musimy w tym celu wzmocnić inspekcję pracy i zreformować sądy pracy. W drugiej kolejności trzeba ułatwić możliwość zakładania związków zawodowych i organizacji legalnego strajku. Na 1 maja wszystkim pracownikom życzę, żeby się organizowali i walczyli o swoje prawa. Tylko razem mamy szansę położyć kres patologiom i przegonić ducha folwarku unoszącego się nad polską gospodarką.

Alternatywą dla polskich firm są zagraniczne korporacje. Te wydają się być w morzu patologii wyspami normalności. Zagraniczni pracodawcy częściej przestrzegają prawa pracy, dają pracownikom etaty, łatwiej jest pogodzić życie rodzinne z pracą. Nie oznacza to, że praca w zagranicznych korporacjach to idylla. Tam też zdarzają się patologie. Firmy te jednak są po prostu zbyt duże na łamanie prawa, ale też zrozumiały, że zbyt wielka rotacja kadr nie sprzyja biznesowi. Lepiej ludziom zaoferować trochę więcej, niż co kilka miesięcy robić kolejną rekrutację, wdrażać i szkolić kolejnych pracowników.

Na pierwszego maja dostałem setki wiadomości o doświadczeniach przede wszystkim młodych ludzi w zetknięciu z polskim rynkiem pracy. Część z nich te doświadczenia przypłaciło zaburzeniami snu, stresem a nawet depresją. Na pierwszy plan wybija się brak szacunku przełożonych wobec swoich pracowników. W wielu polskich firmach panuje brak zaufania, pogarda, zawiść i kult bezsensownego zapierniczu. Najbardziej uderzające były dla mnie komentarze Polaków mieszkających na Zachodzie. Pisali, że omijają polskie firmy i polskich szefów z daleka. Za granicą zrozumieli, że nie uciekali z kraju tylko przed niskimi zarobkami, ale też przed warunkami pracy w Polsce. Jak one wyglądają?

Im mniejsza polska firma tym gorsze warunki zatrudnienia. Opublikowany ostatnio raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego ujawnia, że blisko 12 procent zatrudnionych na umowę o pracę dostaje wynagrodzenie pod stołem. W małych firmach, które zatrudniają mniej niż 9 pracowników, ten odsetek rośnie do 31 procent! Te dane potwierdzają relacje samych pracowników. W relacjach przewijały się historie o bezpłatnych nadgodzinach, przemocy psychicznej, czy braku możliwości wzięcia urlopu zdrowotnego. Wzięcie L4 nawet na umowię o pracę często jest źle traktowane przez pracodawcę. Statystyki pokazują, że w Polsce nawet połowa zarażeń covidem miała miejsce w pracy! Wiele osób chodziło do pracy chorych, z objawami zarażenia, bo bało się utraty zatrudnienia. Umowa o pracę jest często dla młodych ludzi nieosiągalnym marzeniem. Zmuszani są do zakładania własnych działalności gospodarczych albo podpisywania niekończących się umów zleceń. To łamanie prawa pracy, które w Polsce jest absolutnie wirtualne. Na stronie urzędów pracy można znaleźć mnóstwo ogłoszeń, które jawnie łamią przepisy. Praca magazyniera 40 godzin w tygodniu, w jednym miejscu, pod stałym nadzorem, wedle polskiego prawa powinna być określona umową o pracę, ale urzędnikom z urzędu pracy to nie przeszkadza. Nie przeszkadza też inspekcji pracy, która jest równie wirtualnym bytem, co kodeks pracy. Kontrolerów jest mało, są słabo opłacani a cała Państwowa Inspekcja Pracy na 38-milionowy kraj ma mniejszy budżet niż Instytut Pamięci Narodowej. Kontroli jest więc mało a wysokość kar jest symboliczna. Państwo na niby, w którym silniejsi są zawsze górą. W związku z tym plenią się patologie na rynku pracy. Najgorsze warunki zatrudnienia oferuje branża gastronomiczna, ale kolorowo nie jest też w branżach, które jeszcze niedawno uchodziły za prestiżowe. Liczba sfrustrowanych architektów i prawników jest przeogromna. Tutaj patologią są trwające miesiącami bezpłatne staże, bardzo niskie stawki i śmieciowe formy zatrudnienia.

Z niewolnika nie będzie pracownika głosi stare polskie przysłowie, ale ciągle nie wszyscy pracodawcy je zrozumieli. W Polsce wykonywanie niewolniczej, czy półniewolniczej pracy ma bardzo długą tradycję. Nasz kraj przez stulecia opierał się na gospodarce folwarcznej. Folwark był szlacheckim gospodarstwem rolnym utrzymującym się dzięki chłopskiej darmowej sile roboczej. Folwark nie konkurował wysoką jakością produktu, ale jedynie niską ceną. Gdy na zachodzie rosła wydajność z hektara w Polsce z dekady na dekadę plony z hektara malały. Nikt nie był zainteresowany podnoszeniem efektywności rolnictwa, gdy praca była niemal za darmo. Chłopów zachęcano do pracy nie poprzez poprawę warunków ich pracy, ale podnoszeniem kar fizycznych i dni pańszczyzny do odrobienia. I tak jest w pewnym sensie do dzisiaj. Polskie przedsiębiorstwa nie konkurują innowacjami, umiejętnością współpracy, czy wysokiej jakości produktem. Konkurują niskimi kosztami. W Unii Europejskiej koszty utrzymania pracownika są niższe tylko w Rumunii i Bułgarii. Nic dziwnego, że polskie firmy tak często przypominają folwarki, w których pracodawca jest panem życia i śmierci. Patologie umożliwiają bardzo słabe związki zawodowe oraz niedziałające instytucje państwa, powołane do przestrzegania prawa: sądy pracy i inspekcja pracy. Pracownik w Polsce niemal zawsze jest na przegranej pozycji w konflikcie z pracodawcą. Efekty są opłakane.

Najnowszy sondaż Gallupa wskazuje, że blisko dziesięć procent Polaków straciło pracę w pandemii i musiało szukać nowej. Ponad trzydzieści procent respondentów odpowiedziało, że przez COVID pogorszyła się ich sytuacja finansowa. Pracodawcy zareagowali na kryzys obcinając pensje, zwiększając normy, setki tysięcy osób w trakcie pandemii została wypchnięta na umowy czasowe i fikcyjne samozatrudnienie. Wygląda na to, że przejdziemy przez kryzys suchą nogą, znowu kosztem najsłabszych: tych, którzy już przed pandemią mieli słabą sytuację na rynku pracy. Jednocześnie firmy mają rekordową ilość gotówki na kontach, a oficjalnie bezrobocie jest najniższe w całej Unii. W Polsce pracy jest sporo, ale jest to bieda i patopraca.

Tagi: Jan Śpiewak
Powiązane
Spodnie Levi's
Levi's i Lacoste w JD Sports – połączenie klasyki i nowoczesności na mieście
Lidl, Dino, Biedronka
Quiz o sklepach. Nie tylko Biedronka i Lidl skrywają tajemnice, nieliczni zdobędą 8 na 10